Post kandydata na Premiera na forum w Dreamlandzie przeświadczył mnie o tym, że Unia Niepodległych Państw oraz wszystkie fundamentalne wartości, za jakimi stała, są zagrożone i teraz jest ostatni dzwonek, by zawrócić z tej drogi.
Nie jestem na bieżąco z dyskusjami w Parlamentach państw członkowskich, ba, w większości przewijam także dyskusje w Parlamencie dreamlandzkim. Praca Parlamentarna, sensu izby wyższej suwerennego państwa w ramach większej całości, winna skupiać się problemach wewnętrznych. Ostatecznie każdy jeden parlament krajowy jest agorą wyłącznie dla zamkniętego kręgu jego mieszkańców, ludzi z krajem bezsprzecznie związanych i każda zewnętrzna ingerencja w tę agorę jest nie tylko pogwałceniem pryncypium unijnego o suwerenności i niezależności krajów stowarzyszonych – a więc naszego Sacrum, ale także rzeczą, której zwyczajnie po ludzku nie wypada – także ze względu na szacunek dla partnera, bo pejczem chamstwa i buty bije to w decorum.
Jestem więc co najmniej zaskoczony i zniesmaczony, gdy za teoretycznie zamkniętymi drzwiami dyskutuje się o kwestii wspólnotowej. Bez osób w tym kontekście jak najbardziej zainteresowanych. Co gorsza, robi się to cynicznie, bo o błogiej nieświadomości mówić, w kontekście działań Wojciecha Hergemona, nie można.
Należy tu także podkreślić, na potrzeby nadchodzącej kontry unijnego Michaela Farage, że rozróżniam dwie kwestie – o czym w Senacie Teutońskim się dyskutuje i jak to się robi. O ile mogę przyjąć do wiadomości i odnieść się do kilku zarzutów stawianych przez Wojciecha Dreamlandowi, tak jestem związany zasadami o których wspomniałem wyżej, o czym Wojciech Hergemon doskonale wie.
Traktat o Unii, który przede wszystkim budował zasady naszej międzynarodowej Agory, gwarantując nam wszystkim miejsce, gdzie każda dyskusja o NAS odbywa się na równych warunkach i jasnych zasadach, jest przez Wojciecha Hergemona od dawna wyszydzany, słusznie- czy też nie, ponownie, inna sprawa, natomiast pominięcie Zgromadzenia Wspólnotowego w dyskusji o partnerze ze wspólnoty jest policzkiem precyzyjnie obliczonym na zbudowanie w Unii nowego porządku – gdzie tylko jeden kraj – Teutonia, dyktuje wszystkim pozostałym partnerom warunki za pośrednictwem swoich instytucji krajowych. Jest to oczywiście przymiarka do nieco mimowolnej budowy Wielkiego Cesarstwa Teutońskiego i krajów satelickich – drobnych przystawek, na wzór Księstwa Sarmacji i jego prowincji – zarządzanych odgórnie przez rząd w Grodzisku. Mechanizmem, który takim ekscesom miał zapobiec – gdy jedna część Unii próbuje podporządkować sobie trzy pozostałe, jest solidarność tych trzech – i teraz jest moment na usolidaryzowanie się. Pozycja do wewnątrzunijnych rozmów Dreamlandu, ale także Baridasu, Sclavinii czy Teutonii jest w pełni zależna od tej solidarności. Dlatego także w innej, niż wyrzucanie KD z Unii, konstelacji, pierwsze skrzypce w polityce wewnątrzunijnej starego Królestwa grałoby zapewnienie tych równych szans każdemu, z pozostałych PARTNERÓW.
Nieco zadziwia mnie apatia srebrnoroskiego tronu – oczywiście, wewnętrzne ustalenia Senatu Teutonii są zaledwie jedną z opinii czterech niezależnych sygnatariuszy i nie przedstawiają sobą żadnej mocy prawnej w kontekście pozostałych. Tak niemniej, ignorowanie tej karygodnej praktyki podminowywuje pozostałe postanowienia traktatu – co budzi poważną konsternację w kontekście obecnego stanu posiadania serwera unijnego – który zapewnia Teutonia i bezpieczeństwa pozostałych krajów w tymże. Skoro przyzwala się na taki sposób procedowania spraw unijnych, to zostawienie suwerennego państwa na lodzie jest jedynie formalnością.
Przy takiej formie współpracy, ze zdawałoby się, dotychczas poważnym partnerem, Dreamland nie pozwoli sobie na wymuszenie przez Parlament innego państwa przejścia na inne forum – i za tę współpracę samemu podziękuje. Oczywiście przy okazji markując tym złamanie pewnego tabu i otwierając drzwi dla dalszych machinacji jednego z Państw Stowarzyszonych, wobec pozostałych. Tu także spełni się marzenie frakcji uniosceptycznej, której dominującą twarzą jest sam Wojciech Hergemon – i po dwóch miesiącach projekt UNP przestanie de facto istnieć w dotychczasowej – ukonstytuowanej, bezpiecznej i otwartej formie.
Apeluję do pozostałych krajów i ich obywateli, wymuście z nami, na frakcji Uniosceptycznej, załatwianie spraw Unijnych na wspólnym forum – Wy też macie do dodania swoje trzy grosze. My chcemy mieć szansę się bronić przed nierzadko niesprawiedliwymi zarzutami i odnosić się do tych, które rzeczywiście stanowią problem, na równych warunkach. Nie gościa, czy też interesanta – tylko PARTNERA.
Dreamland jest i był otwarty na zaangażowanie się w projekt UNP. Dreamlandzką racją stanu nie jest korzystanie z jakiejś tam części Unii, bo Dreamlandowi zależy przede wszystkim na transgranicznej aktywności, dlatego porównywanie nas przez Wojciecha Hergemona do Wielkiej Brytanii jest po prostu niedorzeczne. Naszą pozycję w mirkoświecie budujemy, podobnie jak reszta – na aktywności krajowej, a Unia Niepodległych Państw jest w tym kontekście remedium na problem trawiący wszystkie polskie mirkonacje – niewielu zaangażowanych mieszkańców, budujących na tej mikronacyjnej tabula rasa. Dlaczego mielibyśmy się temu remedium opierać? Ja sam widzę pewne punkty, w których Dreamland swoje zaangażowanie mógłby poprawić – i jestem gotów o nich mówić, ba, zgadzać się z nimi i dostosowywać Dreamland do wypełniania jego rzeczywistej racji stanu – tej w UNP, ale nie pozwolę sobie zejść kiedykolwiek z pozycji PARTNERSKIEJ w Unii. Inne konstelacje – nawet przy takim samym końcowym wyniku – nie przejdą.
Wewnątrz Dreamlandu zależy nam na jak największym wewnętrznym poparciu dla projektu – tutaj nasza sytuacja również nieco różni się od reszty Krajów Stowarzyszonych – nie zostaliśmy siłą usunięci z naszego forum i naszych systemów, tworzących państwo, natomiast posiadamy bazę wiernych obywateli, których porzucenie będzie dla Nas stratą – ale także stratą dla Was. Bo silny demograficzne Dreamland w Unii będzie tworzył i poprawiał jakość jej wewnętrznej narracji, co zwiększy prestiż samego UNP, a co za tym idzie – wszystkich Państw Stowarzyszonych, które dokładają doń swą cegiełkę. Działalność frakcji Unioscpetycznej jest, podobnie jak w jej rzeczywistym odpowiedniku, krótkowzroczna. Razem tworzymy największą siłę w mikronacjach – podzieleni i osobno – jesteśmy tylko czterema osobnymi projektami z dołu tabeli, które będą musiały starać się dużo bardziej, by wydać się atrakcyjne w kontekście twardo zakotwiczonej Sarmacji.
Jak zresztą widać na naszym dzisiejszym forum wewnętrznym – widzimy tylko dwie drogi, w tę albo we w tę. Integracja, także w sensie forum, albo próba odnalezienia się na zewnątrz. Nie jesteśmy idiotami i nie bierzemy naszych partnerów za idiotów. Zrozumienia tego pryncypium, na potrzeby dalszych rozmów i/lub wypominania, oczekujemy także od pozostałych Krajów Stowarzyszonych.
Artykuł wydany oryginalnie dnia 30 grudnia 2020 na łamach "Tajnego Archiwum Ekorrańskiego"
Dodaj pierwszy komentarz