Naciśnij „Enter” aby pominąć

Wszystkie końce mikroświata

Na przestrzeni ostatnich dni miał miejsce wywiad – Jego Królewskiej Wysokości Redaktora Macieja II z byłą Sarmatką (której obywatelstwa wciąż chyba nie odebrano), Generalissimą Leocji i Królową Konsortą (z pozdrowieniami dla Znamienitego Ignatsa Urbana ik Rutha) Voxlandu. Rozmowa ma charakter podwójnego wywiadu. Na początku rozpytywana jest niżej podpisana, następnie role się odwracają. Zapraszamy wspólnie do rozmowy o tym dlaczego mikroświat żegna kolejne kraje i czy musi tak być…

(…) mam tą piękną możliwość by spojrzeć na Sarmację bez przywiązania i innych takich sentymentów (oczywiście jakieś tam istnieją, przez nie wciąż tam czasem wchodzę zobaczyć, ale to już takie masochistyczne skrzywienia…)

A. Windsachen

Sarmacja

Maciej II: Serdecznie dziękuję Szanownej Anastazji Windsachen, że przyjęła moje zaproszenie i zgodziła się na spotkanie w naszej skromnej SAZ-owskiej redakcji, w samym centrum deszczowego Scholopolis, mam nadzieję, że podróż była spokojna? Nasza pani Basia z sekretariatu przyniosła nawet ciasteczka z miejscowego dyskontu, żeby uczcić Szanownej przybycie. Do wyboru mamy również bukiet herbat, niestety w większości zapleśniałe, ale pewnie można coś sensownego z ich kolekcji wydłubać.

Anastasia Windsachen: Również dziękuję. Była była, te dreamlandzkie linie lotnicze wiedzą, jak człowieka ugościć. Wie WKW, jak ludzie mogą jeść ser pleśniowy to i herbatę pleśniową mogą pić. Tą czarną, jak sambańskie dziecko poproszę.

M2: Tą czarną przechowywałem akurat dla siebie, ale proszę się częstować. Żeby nie było tylko o herbatce, a i by wzbudzić ciekawość czytelnika, dodam jeszcze, że telefaksem już uzgodniliśmy, że dzisiejsza rozmowa będzie głównie o przemijaniu. Wszyscy dzisiaj mówią o przemijaniu. A propos, czy w samolocie udało się może przeczytać zasugerowane przeze mnie Wszystkie Końce Mikroświata Angusa Kaufmana? Czy za mocno trzęsło?

AW: Niestety czasu brakło, ale na pewno nadrobię. Biblioteka przy LAN powinna mieć to w jakiejś rozsądnej ilości kopii. Ale tak przemijanie. Co ciekawe idealnie się składa bo do tematu mamy aż cztery przypadki. Jeden zaczyna toczyć choroba, drugi jest jedną nogą w grobie, trzeci do niego składamy, czwarty natomiast już się rozkłada i karmi kwiatki.

M2: No więc właśnie, żeby nawiązać do przypadku pierwszego prawdopodobnie należałoby wpierw wskazać, że ma Szanowna wszelkie kompetencje ku temu, by mienić się ekspertką w sprawach pierwszego kazusu. Urodzona 10 października… w którym mieście?

AW: Wedle wszelkich informacji, jeśli pielęgniarki nie walnęły gafy, w Angemoncie. A ekspertka? No Kanclerz się tam chwilę było i wiele wiązanek wyprodukowało czy to pisemnie, czy głosowo. Czy to o wodzie, czy winie.

M2: Kanclerz, magister, minister, a no i wicehrabina, ponad 700 postów od roku 2021. Dlaczego akurat Szoarmacja?

AW: Dokładnie 751 postów od tego 10 października, a w Leocji od stycznia już liczba wyższa, taka ciekawostka… Dlaczego? Bo jak człowiek się rodzi i Matka Prokrastynacja pokazuje drzwi to te s***mackie się wydają takie nowe, takie piękne, tak zza nich słychać było życie. Dreamland się mi chyba przewinął, ale nie ukrywajmy, że stroną główną to się nie umywa.

M2: Dreamland to kraina, nomen omen, prymitywistów, wprowadzenie nowoczesnej strony głównej z technologiami z lat dwutysięcznych wieszczyłoby Wandokalipsę, jak mawiają starzy zongyańscy mnisi. Ano właśnie, w Leocji od stycznia, czy epizod sarmacki można uznać za ze wszech miar zakończony?

AW: We wrześniu, gdy wsiadałam na pokład Leockich Linii Lotniczych ckliwie obiecywałam, że do Sarmacji jeszcze wrócę i to nie ostatnie słowa, które powiedziałam. Mamy listopad i… Sarmacja to mnie od dawna nie widziała. No okazjonalnie wpadłam pośmiać się ze Znamienitym Przewodniczącym Senatu. Nie sądzę by ilość postów dobiła 1000 w przeciągu najbliższego roku, nawet nie wiem czy 800.

M2: Myślę, że możemy przejść do clou: skąd ten rozwód, biorąc pod uwagę, że z punktu widzenia postronnego obserwatora wygrała Szanowna w Sarmację?

AW: Jak ktoś się bawi w politykę to gra szybko przestaje bawić. Zwłaszcza, gdy w toku gry zmienia się światopogląd, widzi się jej wady, ale gdy zaproponuje się by je zmienić to pojawia się pytanie „po co?”, „jest dobrze, jak jest”. Jak to już stwierdziłam w jednym miejscu – „jest chujowo, ale jest chujowo po naszemu”. Dodatkowo Sarmacja zaczęła się wyludniać za mojego pobytu. Gdy jeszcze do niej wchodziłam to była jakaś żywsza, potem coś się stało i tych ludzi uleciało, uleciała ta aktywność. A jak odeszłam to zauważyłam, że w Sarmację na dobrą sprawę bawi się od 3 do 5 osób. Oczywiście polityka zawsze może zbrzydnąć, ale żeby to jeszcze było obrzydzenie ze względu na walki w Sejmie, agresywne kampanie… a tu po prostu się napotykało na beton. Nie dziwię się, że obecny Kanclerz chce omijać prawo z daleka, wprowadzając cokolwiek. Sarmacja to państwo pisane przez prawników dla prawników.

M2: Podobne zdanie wyraził swego czasu Namiestnik Romański, który uznał Sarmację za z gruntu niereformowalną, nie znajdując przykładów które pozwalałyby obalić to założenie. Czyli to wyludnienie ma podłoże prawne? Jaki wpływ na ten stan rzeczy ma sarmacka mitra? Czy Aleksander Maksymilian poddał się w walce z prawnym zbrojonym betonem?

Czcigodny zamiast dokonać samowolki i samosądu na oprawcach dziecka, zrobił nowe wespół z nieznanym większości wedle własnych słów Franklinem Garamondem. Dla Sarmacji jest ojcem, co wyszedł po mleko i nie wrócił, ale czasami przysyła pocztówki w postaci nowych udogodnień, jak Stempel, MBP, ŚZF…

A. Windsachen


AW: No cóż, ja i Namiestnik Romański to często mamy podobne zdanie i zgadzam się z nim tutaj po całej linii. Zmiana Sarmacji to jest tak naprawdę przepad generalny w każdym aspekcie życia publicznego i nowa Sarmacja to byłaby kompletnie nowa mikronacja nosząca maskę wykonaną ze skóry zdartej 20 latce, którą wedle danych jest Sarmacja. Niezbyt przyjemna wizja i nie dziwię się, że Czcigodny zamiast dokonać samowolki i samosądu na oprawcach dziecka, zrobił nowe wespół z nieznanym większości wedle własnych słów Franklinem Garamondem. Dla Sarmacji jest ojcem, co wyszedł po mleko i nie wrócił, ale czasami przysyła pocztówki w postaci nowych udogodnień, jak Stempel, MBP, ŚZF… Czy wyludnienie ma podłoże prawne? Jeden Leota powie tak, drugi powie nie. W Sarmacji jedyna ścieżka kariery i istnienia to polityka. Polityka = prawo. Nawet, jak się nie chce to ona i tak będzie jakoś dotykała życia obywateli. Więc już mamy to pierwsze. Brak sukcesów w polityce, brak chęci na zmiany etc. Dalej mamy prawo, które wszystko reguluje. Jak dobrze, że się wyleczyłam z tej chorej chęci regulacji. Jaki wpływ ma mitra? No przy nowej Konstytucji ma wielki tylko… efektów nie widać. Zamiast prawo skurczać to wprowadzono nowe kodeksy i ustawy. Zamiast wystosować jakąś odezwę, że czas betonozy przeminął, czas iść do przodu albo wykonać krok w przód bo oto stoją nad przepaścią. A tego brak. Czy AM się poddał? Za mojego kanclerstwa jeszcze wiem, że była chęć walki, ale teraz? Teraz to częściej widzę Księżną niż Księcia, gdy mowa o monarchii w Sarmacji.

M2: W dużym skrócie, widać już pierwsze oznaki łabędziego śpiewu? Jako Dreamlandczyk muszę oczywiście dodatkowo skopać już leżącą Sarmację i dodać, że treści tam publikowane w większości dalece odbiegały od standardu, który chciałoby się nam, ludziom kontynentu, czytać. Wracając do pytania: jaką rolę odgrywa teraz w Sarmacji Księżna?

AW: Gdy teraz stoję sobie na uboczu i mam tą piękną możliwość by spojrzeć na Sarmację bez przywiązania i innych takich sentymentów (oczywiście jakieś tam istnieją, przez nie wciąż tam czasem wchodzę zobaczyć, ale to już takie masochistyczne skrzywienia…) to mogę powiedzieć, że tak, słychać. Ludzi aktywnie działających, biorących udział w akcjach jest garstka. Do policzenia na palcach jednej ręki. Oczywiście to tam wciąż się pojawiają nowi, ale to właśnie przez to, że są „Bramą Pollinu”. No właśnie, Bramą. Ludzie przechodzą, rzadko kiedy zostają, a jeszcze rzadziej zostają aktywnie. Sarmacja bawi się w swoim otoczeniu, a to jest coraz mniejsze. Oczywiście wciąż ją się odwiedza, wciąż się o niej mówi, ale to tak, jak o Dreamlandzie. Był Rajd Scholandii i czy odbycie się rajdu jest równoznaczne z aktywnością? Życiem? Główne źródło postów w Sarmacji to: Sejm, dział SLP, wątek za co dzisiaj pijemy. Reszta – okazjonalna. Mamy listopad, mają wysyp (3 nowe osoby chyba). W zeszłym roku było podobnie. Ile z tamtych nowych osób w Sarmacji zostało? Jedna. Księżna. 4 z 6 nowych mieszkańców Sarmacji wyniosło się z niej. 5 jest okazjonalnie aktywny.
Treści… nie wypowiem się, ale poczucie, że czytam prawdziwą publikację, z którą mogę usiąść do herbaty wieczorem mam, gdy czytam twórczość innych państw.
Jaką rolę ma Księżna? Trudno to zdefiniować. Prawnie w systemie centralnym nie ma żadnej roli. W Hasselandzie była drugą najważniejszą, ale właśnie chyba wygrała wybory na Pielęgniarkę Trupa, przepraszam, Namiestnika Starosarmacji (na posadę namaścił mąż bo wizja wcielenia prowincji, która jest istotą Sarmacji do Sarmacji jest nie do przeżycia bo jednak istota Sarmacji nie może być Sarmacją (tak dla mnie też to jest zagmatwane, ale sami się tak plączą w uzasadnieniach)). Ale tak na moje to powoli szykuje miejsce na tronie. Częściej ją widać niż małżonka, wszelkie opisy wizyt, rozstrzygnięć konkursów etc. robi ona. Jak na moje jeżeli nic się nie zmieni to AM będzie Księciem Małżonkiem.

M2: Czyli ciągle istnieje twardy upór przeciwko racjonalizacji biznesu federacyjnego, w Dreamlandzie było to jeszcze za mojego panowania, ostatnią prawdziwą realną walką polityczną, która budziła w ludziach jakieś emocje. Ostatecznie RIIF wyciął prowincje w pień. Czy Sarmacja w tym ruchu zjednoczeniowym, nie wpadnie czasem w pułapkę wycinania swojej własnej tożsamości narodowej? Mówi Szanowna, że urodziła się w Angemoncie, tj. o ile pamięć mnie nie myli, w Hasselandzie. Czy miejsce zamieszkiwania słynnego diuka, również czasem nie zeszło na psy?

AW: Tożsamość narodowa… Żeby tam jeszcze byli żywi dawni Sarmaci, a nie będący od wielkiego dzwonu czyli głosowania przeciwko Hansowi czy likwidacji STS, a to i tak mało. Gdzie są ci, co tworzyli STS? Fer? Nie ma ich. Są w Leocji, są w realu. Ci, którzy ją to budowali i z nimi rozmawiałam, mówią jedno – to co jest teraz, jest tak wyczyszczone z dawnej historii, tak przemielone tyle razy przez zmiany, że to nie ma już nic z tej tradycji i tożsamości, którą obrońcy chcą bronić. Więc nie, nie boję się, że wytną. Betonu piłą mechaniczną się nie wytnie. A czy Hasseland zszedł na psy? Właśnie nie. W moim mniemaniu to on dawał i wciąż daje więcej możliwości niż Starosarmacja, ale niestety beton i tam czasem lubi popłynąć w żyłach. Po co tworzyć prowincję o jakiejś odrębnej tożsamości, gdy ma na to szanse zwłaszcza po październiku? Po co? Lepiej robić na jedno kopyto wszystko bo… „tak było dobrze”. Szkoda, że jak było dobrze to tychże betoniarzy i mnie Sarmacja nie widziała… To jest „najlepsze” w dzisiejszej Sarmacji. Jej „tradycji i tożsamości” bronią ludzie, którzy jej w większości nie zaznali.

M2: Sarmacka tkanka polityczna, podobnie zresztą do dreamlandzkiej, udała się na przedłużone wakacje w Leocji. O dziwo, nie zrobili rezerwacji w nowobrzeskim hotelu, tylko z buta wymurowali sobie dom na przedmieściach. Problematyka wykruszania się mieszkańców starej daty to problem znany w całym mikroświecie, czy myślisz w tym nowym, poborze październikowym, pojawi się ktoś, kto dorówna Tobie lub Księżnej w kwestii zaangażowania? Czy na przystanku autobusowym Sarmacja zatrzyma się nowy Odoaker? A i jeszcze wracając do Księżnej, czy widać w jej hipotetycznym panowaniu szansę na przełamanie statusu quo?

AW: Pojawił się Piwski Sroczyński. Jeśli nic go nie zniechęci to widzę w nim potencjał na nowego mieszkańca Pollinu na dłuższy czas. Pollinu bo już się otwiera z działalnością w Leocji. Natomiast czy ktoś zostanie tak na stałe w Sarmacji? Żeby na stałe tylko w niej to nie myślę. Pollin ma więcej do zaoferowania. Przychodzi sobie Kowalski do Sarmacji to nie witają go, jak w Leocji czy Edelweiss masą ofert i opcji do wykorzystania. Wystarczy spojrzeć, jak Namiestnik Romański prężnie się wziął do działania przy MBP po zobaczeniu, co przyniósł ze sobą do Leocji wspomniany Piwski. W Sarmacji jest na odwrót – to obywatel naharuje się dla Sarmacji, a w nagrodę dostanie 5 wiosek i medalik.
Czy nowa Księżna przełamie status quo? A czy WKW zauważa w moich słowach pochwały dla jej działań, które to sugerują? Status quo będzie trwał i trwał, a Sarmaci, jak Dreamlandczycy na wieść o swoim końcu będą wstawać i mówić, że jeszcze Sarmacja nie zginęła, póki choć jeden dycha. Tylko żeby jeszcze poszła w zmiany, jak Dreamland teraz…

M2: Widzę, że Szanowna aż rwie się do rozmowy o Dreamlandzie, uważam jednak, że nie możemy pominąć w naszej wędrówce po czterech stadiach rozkładu, kraju zwanego Królestwem Lumerii, lub jak kto woli kraju „jedną nogą w grobie”.

Lumeria

AW: Ahhh wielki projekt, coś co wydawało się, jak jeszcze urzędowałam w Sarmacji, że jej zagrozi, że zagrozi całemu Pollinowi. Cóż. Nie znam osobiście Trójcy, która założyła Lumerię. Wiem tylko tyle, że to byli książęta Sarmacji i Diuk. Kontrowersyjne postaci i każdy mówił, że przy ich temperamentach to padnie. No i proszę… padło. Skusiła chyba tak naprawdę cały ten zbiór osób, które były związane z Wandystanem i Sarmacją za czasów PIIG i tak ich potrzymała. Potrzymała, potrzymała, aż sami zaczęli ostatnio się wyrywać już z jej objęć. Kłótnia Strażników osłabiła Lumerię, która podczas ostatniego kryzysu istnienia wyrwała nieboszczykowi rękę i sobie dowiązała (mowa o Baridasie oczywiście). Teraz rzucili się sobie do gardeł, a główny architekt Lumerii swój powrót określa jako „ostatnią szansę”. Wiele to mówi o państwie. Można oczekiwać, że kolejna taka sytuacja zakończy się odejściem reszty pozostałych na straży obywateli. Ale cóż to był za pokaz przerzucania się inwektywami i oskarżeniami, w których przodował Catalan, mający problem, że ludzie mają – o Matko P – real! W Leocji czy Edelweiss by się nie sprawdził…

M2: Spodobało mi się to co napisał były strażnik Kluczy d’Oupaint, mianowicie:

  1. JE Strażnik Elegancji przestał się udzielać, bo skończyła się publika dla jego performensów. Zrobiło się nudno i nie ma serduszek. Zresztą Strażnik Elegancji zbyt poważnie Lumerii nigdy nie traktował.
  2. Jego Ekscelencja Strażnik Kluczy stracił główne źródło motywacji i przejechał się na zapowiedziach Strażnika Elegancji, dlatego realizujemy scenariusz ’drugie panowanie w Sarmacji’.

Z czym na dobrą sprawę całkowicie się zgadzam. Rozstrzał na szczytach władzy Lumerii spowodował, że tym, którym chciało się robić, nagle się robić odechciało, a państwo, w przeciwieństwie do Sarmacji, nie ma nostalgii za motywatora. Karolina Aleksandra popełniła w marcu na łamach SAZa wywiad z P2G, gdzie nastroje były jeszcze diametralnie inne, a system informatyczny miał być podstawowym motywatorem aktywności. Z perspektywy czasu widać, że to absolutnie nie wyszło. Natomiast Leocja i Edelweiss gro swojej aktywności znajdują w kapitalizacji nieskończonych pokładów energii namiestnika Romańskiego i Oberhaupta von Grünera. Energii, której nie wytworzy się sztucznie, utyskiwaniem, jak ma to w zwyczaju niejaki Catalan, ani aktywności, której umówmy się, znany gość od treści-popłuczyn i indeksowania ciągników, nie zapewni. Oczywiście niezmiernie go ten fakt boli, założyli mi nawet sprawę o jego wyciąganie na widok publiczny. Czy bawiła kiedykolwiek Szanowna w Lumerii?

AW: Nie bawiłam. Otoczka, która miała być zapewne w ich mniemaniu zabawna tj. Courva-Yebana, Pierre-Dolin, Courvicheon… No przepraszam, od ludzi starszych ode mnie oczekuję wyższego polotu z humorem. Z kurwy i jej kombinacji zwykle ludzie przestają się śmiać przed pójściem do gimnazjum. Ja rozumiem, że to odżywianie jakichś wandejskich sentymentów, ale no plażo proszę. Jeżeli Lumeria miała grać na sentymentach to prędzej czy później musiała zmierzyć się z widmem końca. I muszę tutaj powiedzieć, że jednak mi żal bo miała potencjał… W Lumerii widziałam naturalnego partnera dla Leocji zaraz po Edelweiss, ale… no jednak szkoda bo wydawało się, że to może być czymś. Ale właśnie – wydawało. Pojechali jednak na sentymentach, państwu zaszkodziły prywatne konflikty. Pokazuje to jednak, że ludzi w mikro trzyma coś innego niż apka. Leocja, a co dopiero Edelweiss nie obfitują w klikacze. One tworzą atmosferę. Ludzie się bawią w niej. I najważniejsze – osoby u szczytu władzy szybko interweniują, gdy chodzi o jakieś kłótnie. Ba! Sami obywatele. Jak w Edelweiss miała wybuchnąć kłótnia po moich i Joachima Cargalho słowach o Sarmacji, gdzie wypowiedział się Książę to obywatele pospieszyli z gaśnicami. Jak w Leocji pruł się Niemiec to przyszłam z pałką. Wydaje mi się, że to również ta atmosfera i nastawienie, że mamy się dobrze bawić, a nie denerwować odróżnia nas od innych mikronacji. Nie szukamy kłótni, nie eskalujemy ich. Po prostu nas to zmęczyło i się nauczyliśmy. Dodam jeszcze, że Lumeria to po prostu właśnie pokaz opcji, którą powiedziałam wcześniej odnośnie Sarmacji i powtórka z Romańskiego tylko w wydaniu innym. Sarmacja 2.0, własna wizja byłego Księcia na państwo. Namiestnik Romański chciał państwa do zabawy, spokojnego, ma Leocję. PIIG chciał napisać system i mieć swobodę – ma jeszcze Lumerię.

M2: Minęło trochę czasu, do Lumerii wrócił Król, wrócili również strażnicy, trochę wygląda to tak, jakby na siłę. Czy podtrzymujesz swoją wcześniejszą wypowiedź?

AW: Hmmm, obserwuję te wydarzenia od czasu właśnie, gdy rozmawialiśmy i nie zmieniam zdania. Wrócili, ale np. Strażnik Pierre-Dolin w jednej z powrotnych wypowiedzi zawarł wiadomość, że to ostatnie podejście. Nie chcę spekulować, ale to wygląda ze stronu strażników i Króla, jak powrót z racji obowiązku, a nie przyjemności. Wrócili bo trójka obywateli zaczęła się wyzywać i wzywać ich do powrotu. Pierwszą ilość postów generowały kłótnie i pozwy, teraz widzę jakieś eventy i próby podbudowania pozycji czemu wciąż kibicuję. Zwłaszcza Bankowi Walutowemu i połączeniu z MBP. Mam nadzieję, że teraz będzie szło ładnie, a ja będę mogła odwołać słowa, że Lumeria składa się do wiecznego snu.

M2: Pamiętam jeszcze odległe czasy, przed paroma laty, kiedy te wszystkie Brunony Catalany i inne Raferiany zajmowały się głównie pisaniem fanfików na temat swojego wodogłowia głęboko w odmętach micropedii. A, że byłem wtedy Księciem, Sted Asketil jasno przekazał mi wtedy, że winien mu jestem pracę i zainteresowanie, skoro zostałem powołany na to jakże zaszczytne stanowisko, a sam gdy został Maciejem I, zwinął się po 6 dniach. Tacy ludzie odbierają jakikolwiek smak życia, także diagnoza jest trafna, strażnicy wrócili, bo musieli. Dwa szukające atencji makaki, spowodowały, że poczuli się źle z faktem pozostawienia swojego projektu samopas na chwilę, z racji swojego złego samopoczucia. Moim zdaniem, to zatopi ten projekt do końca przyszłego półrocza. Zwłaszcza, że zapomniano, że kodowanie i zajmowanie się takim projektem jak Lumeria to prawdziwa praca, należy ją świętować, nie wolno do niej zmuszać. Można do niej zachęcać własnymi inicjatywami, ale coraz częściej rozwydrzonym i uprzywilejowanym członkom społeczności wydaje się, że atencja Wysokiego Zamku im się po prostu należy za sam fakt partycypacji. Mają wielkie gęby, żeby pierdolić, ile ktoś inny powinien robić, a małe rączki, by brać się do pracy samemu. W szerszym kontekście – mikronacje, w których rzeczywiście coś się dzieje, są zasiedlone ludźmi, którzy coś przedsiębiorą, a nie tylko i wyłącznie jęczą.

AW: Ale też chyba, przy czym zgadzam się z opinią, nie powinno być tak, że władzy i zarazem administracji w ogóle nie ma?

M2: Władza i administracja również robią to wszystko, wbrew pozorom, dla zabawy. W przypadku Lumerii – do kryzysu doszło z powodu czynników niezależnych od tejże władzy i administracji. Zrozumiałym jest, że ktoś nie ma ochoty lub po prostu nie może logować się do mikronacji przez jakiś czas. Zdarzało się to także choćby i w Leocji, ale tam nie robiono z tego afery. Rozwiązanie w postaci dłubania z konieczności jest bardzo krótkowzroczne.

AW: No Leocja jest wybitnym przykładem na to, że nieobecność władzy nie jest powodem by zwijać interes. Oczywiście zwykle na czele stoi charyzmatyczna jednostka, która pcha zabawę do przodu, ale Leoci zdają się nie mieć wyraźnej potrzeby, podobnie Edelweiss by przywódca był ciągle nad nimi by zapewniać sens ich działaniom. Wiedzą, że ich obecność ma być dla ich przyjemności, coś sobie podłubią, pogadają… Co więc poszło nie tak w Lumerii? Czemu tam życie zamiera, gdy konie pociągowe znikają? Czy źródłem są ludzie potrzebujący uznania, mentalność, czy system? A może po prosty ten hype, który powstał w czerwcu już się wypala i Lumeria nigdy nie miała szans na bycie długoterminową zabawą?

M2: Taką opinię słyszałem wielokrotnie, z wielu różnych ust, biorąc pod uwagę, że Lumeria była zaludniona w większości przez emerytów, którzy raczej dawkują sobie mikronacje, nie należało z góry zakładać, że będziemy tu mieli ekspansję aktywności wszelakiej. Dużo osób, np. JKW RCA, zwinęło się jeszcze za czasów pewnej wymiernej aktywności strażników. Ale tak, uważam, że w tym wypadku najgłośniej krzyczą jednostki w gruncie rzeczy w mikronacjach ignorowane, mentalność dużego dziecka, które nie potrafi sobie znaleźć samemu zabawy. W każdym razie, miesiąc miodowy się skończył. Pojawił się niesmak. Pytanie co dalej z tym kramem.

AW: Obecnie atrakcji dostarcza proces, coś, co nazwałabym próbą wsparcia ratunku przez Kanclerza Sarmacji i… liga piłkarska? Są informacje o chęci połączenia Banku Walutowego z Międzynarodowym, ale czy to są oznaki powrotu jako takiego do życia? Czy raczej ostatnie próby, wstrząsy elektryczne przez zespół medyków, którzy mam wrażenie jednak prędzej czy później ponownie znikną w realu bo takie jest mikro? Co musiałoby się stać by Lumeria zyskała samowystarczalną masę krytyczną do przetrwania bez władzy?

M2: Chyba musisz rozwinąć myśl o próbie wsparcia ratunku. Moim zdaniem, Lumerii brakuje przyjaznego i przyjemnego w użyciu forum, brakuje ludzi, którzy rzeczywiście samoistnie i z czystą przyjemnością wnoszą od siebie rzeczy, wzbudzające czyjeś zainteresowanie. Mam wrażenie, że to jest świetny przykład dlaczego taka Scholandia zniknęła z mapy wiele lat temu, mimo rozwiniętego systemu gospodarczego i czemu UNP nigdy nie miało szansy na rozwinięcie się. Gra była po prostu ustawiona od początku przeciwko nam. Na ten moment, nie widzę szansy na zebranie tłuszczyku pod masę krytyczną, czeka nas tylko powolna agonia.

AW: Mówiąc, o ratunku mam na myśli test wiedzy o Lumerii. Co do forum – pełna zgoda, nie rozumiem chęci stawiania kompletnie własnego, gdy jest ono najważniejszym czynnikiem, który przemawia za udziałem. Nieprzyjazne forum często zniechęca. Co do ludzi – nie uważasz, że dodatkowym czynnikiem mogła być ta otoczka, o której mówiłam? Motywy wandejskie i w moim odczuciu, jako mikronautki nowego pokolenia, dosyć niskolotne gry słowne, które sami zauważają na innych forach mogą być uznane za obraźliwe – Siobraux. Może większość mikronautów już nie gustuje w takich hmm wulgarno-erotycznych groteskach?

M2: Uważam, że rzeczywiście test wiedzy o Lumerii to coś bardzo pozytywnego, z czymże Alfred nie jest w Lumerii na wyłączność, jeżeliby o niego zawalczyć, kraj nie mierzyłby się z takimi problemami. Nie mam osobiście problemu z otoczką, nie branie mikronacji zbytnio na poważnie, to cecha większości mikronacyjnych emerytów, myślę, że taka doza autoironii nikomu nie zaszkodzi. Wręcz przeciwnie – zdecydowana większość emerytów ma za pasem już tyle wartościowych tekstów, że trudno by to wszystko zliczyć.

AW: No właśnie – Alfred nie jest na wyłączność. Na głowie ma Winkulię i Sarmację. W obydwu pełni funkcje o wiele wyższe niż prezydent miasta, nie zapewni więc raczej Lumerii ciągłego żywota. Następnie mamy mikronautów, którzy potrzebują uznania i bez kogoś drugiego to nie za bardzo zrobią coś więcej. Potem dwójka czy trójka (?), która jest zdolna do samodzielnego bytowania i na końcu dwóch strażników z Królem. Czy jest sens to kontynuować? Nie co trzeba zrobić, tylko czy warto robić? Czy warto wchodzić, logować się? W artykułach o Dreamlandzie mówi się o nostalgii, która powoduje, że jednak się wchodzi. Inne mikronacje mają masę krytyczną i popularność. Lumeria zdaje się nie mieć nic z tych rzeczy i dla większości Pollinu zdaje się być tylko drogą, którą trzeba pokonać by wyprowadzić liberty z Sarmacji do MBP. Więc czy warto walczyć dalej?

M2: Podniosę ten sam argument, co swego czasu Wielce Szanowny Namiestnik Romański – warto, jeżeli mamy na to rzeczywiście ochotę. Być może trzeba zastanowić się nad pauzą techniczną i restartem. Ale warto powiedzieć, że bardzo do tych podobne, choć nieco krótsze dyskusje miały miejsce w UNP. Jeżeli cokolwiek ma się udawać, to nie możemy dalej pytać: co zrobić, żeby zejść z kursu na lodowiec. Lodowiec już dawno minęliśmy, teraz czas zapytać, które przedziały jesteśmy w stanie poświęcić, żeby nie przełamać się i nie pójść całkiem pod wodę. Co sprawia nam rzeczywiście przyjemność i po co tu jesteśmy? Co możemy robić, żeby rzeczywiście chciało nam się logować do Lumerii?

UNP i Dreamland

AW: No właśnie… UNP. Ostatnio bardzo w czas Czcigodny Romański zauważył, że Sclavinia dokonała, jak to nazwał, dreamlandzkiego wyjścia z unii. Baridas poszedł do Lumerii, Sclavinia jakoś tam bytuje we Wschodzie Orientyki, Dreamland głosował nad wyjściem czy też ostatecznym dobiciem trupa i zdecydował się na litość, została Teutonia, która ożyła chyba tylko na odpowiedź na zaproszenie z Sarmacji. Co poszło nie tak z UNP? Czy to była smutna prawda, że bez żywiciela w postaci Sarmacji nie pożyją długo? A może życie samym sentymentem i hasłami to nie życie?

M2: Myślę, że wszyscy do Unii wchodzili z nieco innymi założeniami jak ta Unia będzie ostatecznie wyglądać. Baridas i Sclavinia były już w tym momencie praktycznie martwe, Teutonia natomiast mierzyła się z brakiem żywiciela w postaci jakiejś centrali. Najsilniejszy z całej czwórki Dremland, sam w sobie był mocno podzielony, co do kształtu swego uczestnictwa w Unii. Połowie mieszkańców pomysł generalnie się nie podobał, chociaż należałoby również dodać, że nie podobało im się cokolwiek, co wyprowadzałoby Dreamland poza status quo – Królestwo przez całe moje panowanie cierpiało właściwie na te same bolączki, ale ciągła walka ze zbrojonym betonem w zasadzie uniemożliwiała przedsięwzięcie czegokolwiek wychodzącego poza ramy ustawione przez ludzi, którzy nie bawili tam nawet sezonowo. Zabrakło także swoistego ownershipu, o którym mówiła Karolina Aleksandra, nikomu nie chciało się zawiadywać tak dużym projektem, ani nikt nie widział specjalnie sensu w rozwijaniu czegoś pomiędzy, nie było ludzi, którym rzeczywiście zależałoby na projekcie jako takim. Widać to było w szczególności w kontekście kryzysu, z jakim przyszło się zmierzyć Parlamentowi – nie potrafiącemu nawet zebrać się by stworzyć i ogłosić jakiś wspólny regulamin. Co więcej, UNP miała posiadać sensowne systemy, które prawdopodobnie przebiłyby to, na czym dzisiaj pracuje Sarmacja. Warto wspomnieć, że te, które funkcjonują do dziś, zostały napisane przez Mateusza Wilhelma od zera w przeciągu dwóch tygodni. Później doszło do kłótni między Teutończykami i Mateusz Wilhelm zrezygnował z zajmowania się projektem, co na dobrą sprawę już wtedy przypieczętowało jego los. Zawiodło to, że oryginalna struktura w dużej mierze rozpadła się jeszcze zanim projekt zdążył się rozpocząć. Wybuch skandalu w Sarmacji, moje zstąpienie z dreamlandzkiego tronu. Ostatecznie za projekt zabrały się osoby, które go w gruncie rzeczy nie chciały, nie brały na poważnie. To nie mogło się udać. Moim zdaniem dobijanie czegoś, co już nie żyje, nie ma sensu. Zawsze to powtarzałem, zwłaszcza w kontekście licznych gównoburz o fakt „niewychodzenia” z UNP. Jaki jest tego rzeczywisty koszt? Jaka cena wyjścia? Po co tworzyć akt, który nie ma żadnego sensu ekonomicznego?

AW: Czyli co? Dwóch ciężko chorych spotkało się z nadzieją, że sobie pomogą, ale jednak nie byli w stanie ze sobą wspólnie żyć i tak teraz jeden siedzi na fotelu pod aparaturą, a drugi na drugim mumifikuje? Mówisz też o betonie, który był przeciwko zmianom – kąpanie się w sosie, który już dawno jest po terminie odbywa się w też i w innej mikronacji, o której tu mówiliśmy. Uważasz, że jak nie zrobi czegoś teraz to stanie się drugim Dreamlandem?

M2: Dreamland nie był w tych czasach ciężko chory. Warto przypominać, że w Królestwie ówcześnie sporo się działo, wystarczy zajrzeć do statystyk ISMu. W przeciwieństwie do pozostałych krajów stowarzyszonych, Królestwo rzeczywiście wnosiło od początku do projektu swoją samodzielność. Uważam, że źle postąpiliśmy próbując budować jakąkolwiek demokrację w ramach UNP, co miałoby być swoistą kroplówką dla pozostałych członków, nieposiadających jakiejkolwiek polityki. Trzeba było postawić na skutecznych liderów, a nie na dupowaty parlament. Generalnie z perspektywy czasu dostrzegam, że mikronacje, które się demokratyzują – giną prędzej lub później. Tak jak mówiłem, dla mnie Sarmacja zawsze była takim Dreamlandem z pewnym opóźnieniem, większość, o ile nie wszystkie procesy, które dostrzegałem w Dreamlandzie, można było również dostrzec w Sarmacji.

Tak jak mówiłem, dla mnie Sarmacja zawsze była takim Dreamlandem z pewnym opóźnieniem, większość, o ile nie wszystkie procesy, które dostrzegałem w Dreamlandzie, można było również dostrzec w Sarmacji.

Maciej II

AW: „(…)mikronacje, które się demokratyzują – giną prędzej lub później.” – Czyli lekarstwem dla państw Pollinu jeśli chcą przetrwać jest wybranie silnego lidera lub kolegialnego organu, który rządzi samodzielnie, zapewniając działanie krytycznym obszarom państwa, a obywatelom tak, jak w Leocji czy Edelweiss zostawia się takie czysto narracyjne sprawy?

M2: I tu jeszcze dodam, gdybym dzisiaj pracował nad dreamlandzką konstytucją kwietniową, nie zgodziłbym się na model króla brytyjskiego. Zero republikanizmu. Żadnych parlamentów. Tworzenia skomplikowanych przepisów. Obyczaj. Statek piracki. Piraci to w gruncie rzeczy byli biznesmenami. Kapitan statku posiadał co prawda władzę praktycznie absolutną, ale tylko i wyłącznie dlatego, że załoga mu tej władzy udzielała, w przekonaniu, że się to jej opłaci. Mogła w każdej chwili obalić kapitana i ustanowić na jego miejsce kogoś innego, ale póki działał on z korzyścią dla niej, problemu nie było. Dreamland za mojego panowania mierzył się ciągle z kinderrepublikanizmem. Mi jako głowie koronowanej, formalnie niczego nie było wolno, uważam więc, że przepaliłem moje najbardziej produktywne lata w mikronacjach na użeranie się z systemem, który był po prostu uciążliwy, a niespecjalnie dawał komukolwiek pole do aktywności szerszej niż napisanie posta z planem wyborczym. Z czasem nawet bez planu wyborczego. Dlatego też w pełni poparłem odebranie władzy ludowi przez JKM Andrzeja, choć nie rozumiem, po co bawić się tu w iluzję. Moim zdaniem, należy wyciąć raka i zastanowić się nad formą która rzeczywiście pasuje do stylu zabawy. Lider w gruncie rzeczy zawsze będzie rzucał kiełbasę swoim subiektom, póki nie martwię się, że ktoś mi czegoś nie zakaże, to nie widzę podstawy do kreowania jakichś kodeksów. Komu to sprawia przyjemność? Myślę, że to wymaga podkreślenia, Królestwo to teraz w pełni cyrk JKM Andrzeja, niech jedyną rzeczą wartą przejmowania się są małpy, a nie jakieś słowotoki, stworzone w najlepszym razie przez znudzonego studenta prawa po godzinach. Liczę tu, że JKM rozważy jakiś ślub z wartościowym kwiatem mirkoświata i korzystając z wiedzy AM, po prostu się odciąży.

AW: Zapraszam do Sarmacji. Tam najwidoczniej produkowanie kodeksów, ustaw, ich poprawek i nowelizacji sprawia dziką przyjemność, jakby to faktycznie wpływało na lepsze działanie państwa. Głośny w wakacje był przypadek, gdy przyszłą Księżną posłano do sądu bo zapomniała wspomnieć o tym, że ma funkcję publiczną w kraju, gdzie tą funkcję dostaje każdy… Także sądzono ją za zatajenie, oskarżono winną, ale wyrok w zawiasach. Napsuło to tylko i wyłącznie krwi, ale system zadziałał! Paranoja… Odebranie władzy ludowi w Dreamlandzie również wydaje mi się dużym plusem bo to znak, że państwo jednak idzie do przodu, widzi, że czasy się zmieniają. Być może gdyby ludzi byłoby więcej to i faktycznie Dreamland znów wróciłby do gry? Jakieś zauważalne miejsce w rankingach aktywności? Mam obawy, że JKM Andrzej, który ma potencjał by kraj zreformować i sprawić, że kolejną rocznicę Królestwo obejdzie głośniej, może się zniechęcić ze względu na brak odzewu i samodzielną zabawę… A z korzystaniem wiedzy – lepiej żeby nagle nie wyszło, że to kwiat nosi koronę, a on tylko wisi na ścianie.

M2: Myślę, że warto ciągle podkreślać, że Król nie jest sam. Dlatego forsowałbym co najmniej dwupodział władzy, być może nawet jej trójpodział. Triumwirat, gdzie każdy robi to, co mu najbardziej smakuje. Należy wskazać, że Dreamlandczycy, mimo wszystko świętują swoje Królestwo i świętują swego Króla, nawet jeżeli nie przejawia się to ciągłym tłuczeniem postów, a bardziej cichym zaglądaniem i zadumą nad własnymi, bardzo złożonymi projektami, ciągle czekającymi na ujrzenie światła dziennego. Nie zależy mi na rankingach, to jest jakaś tam rzecz wtórna, wirtualna waluta, która o niczym nie świadczy. Liczę na dobrą zabawę, a w Dreamlandzie dalej jest do tej zabawy doborowe towarzystwo. Zresztą, choćby i patrząc na różne fajne rzeczy wynikające z SAZa, który jest średnio policzalny w ramach rankingów, odnoszę wrażenie, że bawię się dużo lepiej niż w trakcie dużo bardziej doniosłych wydarzeń, które pewnie byłyby w dodatku opatrzone wysokim miejscem w rankingu.

AW: Czyli mimo tego przedstawienia sytuacji na początku spotkania, Dreamland jednak wciąż ma wiele do zaprezentowania mikroświatowi i ta jedna noga, co mu w grobie ugrzęzła powoli się podnosi, i jeszcze długo będziemy staruszka widzieć? Diarchia czy triumwirat mają sens, co pokazuje Leocja, czy niejako Edelweiss. Każdy jest od czegoś i się kręci. Czy jeżeli Król szukałby kogoś do wyręczenia, widzielibyśmy Ciebie jako tego kogoś? W dzisiejszym, pozbawionym (tfu) demokracji Królestwie.

M2: Faktycznie, Dreamlandczycy już pewnie zdążyli zapomnieć, kogo spośród siebie najbardziej nienawidzili w roku 2019. Pewnie wypadałoby im odświeżyć pamięć. Oczywiście żartuję, stawiam na nowe twarze, chciałbym żeby Dreamlandem zainteresował się ktoś z potencjałem, w takim formacie widziałbym się może w drugim rzędzie, jako doradca, ktoś po trochu od wszystkiego.

AW: Anastasia Windsachen pisze: Jako nowa mikronautka (10 października wybił mi roczek ugu ga ga) Dreamland jawił mi się jako państwo, które ożywa tylko, gdy wchodzi do niego pod nową emanacją Karbiak.

IikR: *Jako nowej mikronautce, prawda. xD Ale do rzeczy — uważam, że jest Znamienita idealnym tzw. targetem KD, problem (a Leocji zysk), że KD nie próbuje w ogóle do kogokolwiek trafiać.

Tak pisał Znamienity Ignats ik Ruth w Leocji pod artykuł JKW Karoliny Aleksandry, który zapoczątkował serię artykułów polemicznych na temat sytuacji Dreamlandu. Czy Królestwo w takim razie powinno zacząć ponownie działać na rzecz trafienia do kogokolwiek? Rajd na pewno był takim działaniem, wiem że coś wykluwa dodatkowo, ale właśnie w kontekście słów o nowych twarzach – jak je zachęcić? No ja już na 3 państwo czasu bym nie miała…

M2: Ależ i o tym właśnie mówię, na tym miejscu widzę bardziej kogoś w formacie Szanownej. Problem z sensownymi ludźmi w mikronacjach polega na tym, że zwykle ich sensowność wychodzi wraz z kolejnymi projektami, nad którymi pracują. Więc gambit polega na odpowiedzi na pytanie, jak ściągnąć Anastasię Windsachen, osobę w pełni poświęconą swoim własnym projektom, do projektu takiego jak Królestwo Dreamlandu, które niespecjalnie ma coś sobą samym do zaoferowania. Można to wyczytać choćby i z naszej dawnej dewizy, szczerze powiedziawszy nie wiem, czy nawet jest ona dalej wyświetlana na stronie głównej: „naszą siłą są ludzie”. Napomknę jeszcze, że nie jest to nowa idea, wspominał o tym za moich czasów choćby i JKW Aleksander, mówiący wtedy o Odoakerze. Który przyjdzie i zmiecie dawny porządek rzeczy. Bo ten prestiż, którym niegdyś szczyciło się Królestwo, w samym Dreamlandzie zdążył się ulotnić, a widać go w zupełnie innych, nowych projektach. Moim zdaniem, Dreamland jako mikronacja, nie musi nikomu smakować, bo po przegryzieniu się przez twardą skórkę, można poznać naprawdę fajne osoby w świecie realnym. Myślę, że tu leży przede wszystkim i w ogóle jakaś sumaryczna wartość dodana w całych tych mikronacjach. Regularnie telefonuję z JKW Aleksandrem, zwykle w sprawach totalnie z mikronacjami nie związanych. Lubię pogadać z Torkanem Ingaawarem czy Jego Królewską Mością na czaciku wandejskim, ponownie – na tematy zupełnie z mikronacjami nie związane. Nie muszę chyba opowiadać nawet o legendarnej wręcz JKW Karolinie Aleksandrze, która jest świetną kompanią do picia podłego piwa. JKW Alfred – to również świetny interlokutor, choć na przestrzeni lat, nie układało nam się na stopie mikronacyjnej, dalej wierzę, że to również osoba warta pójścia na piwo. Z mojej perspektywy – mikronacje stały się odwrotnością swojej pierwotnej idei. To już nie banda ludzi z tego samego liceum, pod wodzą TomBonda, która spotyka się na stopie wirtualnej, żeby pobawić się w państwo, tylko ludzie spotykający się na stopie wirtualnej, żeby poznać kogoś nietuzinkowego. Z tej perspektywy, Dreamland wciąż ma sobą mnóstwo do zaoferowania, co najmniej tyle, ile mikronacje wybijające się w kręgu rankingowym. Ściąganie do nas wartościowych ludzi, głównie poprzez garść rzeczywistych relacji, wymieszanych ze wspólną sensowną działalnością na polach mikronacyjnych, nawet jeżeli byłaby to działalność uciekająca postronnemu obserwatorowi gdzieś w szumie tego, co dzieje się na bieżąco.

AW: Nie ukrywam, że w okresie, gdy mieliście okres po abdykacji JKW Aleksandra, a ja powoli pakowałam walizki w Sarmacji, myślałam o emigracji do Królestwa i robienia w nim oraz Leocji. Ale ten brak aktywności, który mi jest potrzebny do konsultacji pomysłu by nie mierzyć się później z oskarżeniem o totalitarystyczne wprowadzanie idei, a nie do spełnienia, był czynnikiem przez, który ostatecznie nie wybrałam się do Was. Od prywatnych narracji mam lenna, dzierżawy… Zaś, co do ostatniego zdania – w pełni się zgadzam. Wycieczka do Leocji i zaklimatyzowanie się w niej doprowadziło do znajomości pierwotnie „urzędowej” z „wierchuszką” by następnie przejść do wspólnego wychylenia piwa czy czegoś więcej oraz również rozmów na tematy nie o mikro. W Sarmacji również poznałam kilka ciekawych osób, z którymi do dzisiaj współpracuję i są to projekty przyjemne. Także chyba i to jest jakimś czynnikiem wpływającym na istnienie mikronacji, co właśnie zauważone zostało. Więc tak już chyba na koniec – jaka jest WKW jedna solidna recepta dla całego mikroświata? Co sprawi, że nie będziemy rozmawiać o jego umieraniu lub poszczególnych nacji, a o wydarzeniach w nich?

M2: Wbrew pozorom, w Królestwie sporo się zadziało zaraz po abdykacji JKW Aleksandra. Ja sam byłem zajęty w tym czasie zupełnie innymi sprawami niż Królestwo, a o rezygnacji dowiedziałem się przez telefon. Tu leży też clou Dreamlandu, większość rzeczy dzieje się poza forum, w ramach prywatnych rozmów osób faktem zainteresowanych. Takie zakulisowe rozmowy odbywały się i w trakcie dołączania się Królestwa do UNP, i w ramach wyboru JKW Aleksandra na mojego następcę, i także w ramach wyboru JKM Andrzeja na tron. Niewiele dzieje się w Królestwie przypadkiem, choć gro rozmów o wszystkim i o niczym wyszło poza przestrzeń forumową. Od siebie – jak mówię, polecamy się, choć nie należy oczekiwać od Królestwa czegoś, czym od dawna nie było, nie jest i raczej już nie będzie. Jaka recepta dla całego mikroświata? Nie wiem, nie znam się, w mikronacje już wygrałem, więc mogę sobie trochę pobredzić, jak jest ktoś, kto wysłucha. Również dziękuję za tą miłą rozmowę. Czy ma Szanowna może coś jeszcze od siebie do dodania?

AW: Od siebie chyba nic oprócz życzeń. Życzeń sukcesów i dalszego czerpania przyjemności z mikronacji, by nie stały się one przykrym obowiązkiem dla nas bo to nie o to chodzi. I tego życzę zarówno WKW, jak i wszystkim czytelnikom. I… do zobaczenia w jakiejś kolejnej publikacji SAZ?

Dodaj pierwszy komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *