Nikt nie skomentuje wydarzeń w mikroświecie tak dobrze, jak redaktorzy scholandzkiej gazety. Z takiego założenia wyszliśmy, proponując naszym czytelnikom nową formę: przegląd wydarzeń z mikroświata razem z uzupełniającymi komentarzami redaktorów. Dzisiaj na tapecie (niekoniecznie w takiej kolejności):
- Śmierć Sophie Susanne von Hippogriff
- Wszystkie tożsamości panów Potockich
- Konflikt na szczytach bialeńskiej władzy
- Epidemia realiozy w Leocji
- Filip Gryf Kanclerzem w Sarmacji
- Rajd Lwa i Jednorożca nadchodzi
- Król RON odwiedzi Grodzisk – w Śnieżycę Stulecia
- Nowy Premier Dreamlandu: Maciej II
- Nowa gazeta w A-W
[SARMACJA, LEOCJA, XORPHIA] Odejście Sophie Suzanne von Hippogriff
Karolina von Lichtenstein: 7 lutego 2022 r. Sophie Suzanne von Hippogriff ogłosiła transfer, który zapowiadał się na jeden z ważniejszych tego półrocza: przeprowadzkę z Sarmacji do Leocji. Powodów nie podała, przynajmniej publicznie. Nakreśliła nawet plany na swoją działalność: studia, firma, Sejm. I zaledwie 7 dni później zaanonsowano jej wirtualną śmierć. Sama zainteresowana zapadła się pod ziemię, chociaż zdążyła przekazać władzę nad Mecenatem Xorphii Leszkowi Ebe-Grunerowi. Powody znowu nieznane – przynajmniej publicznie. Przynajmniej pogrzeb wygenerował kilka postów.
Można by powiedzieć: ot, kolejna ofiara leockiej epidemii realiozy. Timing trochę niefortunny – cała sprawa nastąpiła tuż po awanturze o klony Potockiego. Sama zainteresowana zaprzecza, żeby sprawa (czy sama ona) miała jakikolwiek związek z Potockim. W sumie szkoda tego odejścia. Sympatycznie się z nią rozmawiało na Discordzie. Poza tym – przekazanie kluczy do swojego państwa innej osobie to przejaw prawdziwej odpowiedzialności. Szczególnie jeśli był to kraj jednoosobowy. Macieju, a Ty co o tym sądzisz?
Maciej II: W zasadzie mógłbym rzucić tutaj taką myślą, że śpieszmy się kochać v-życie, gdyż to tak szybko odchodzi. W moim kręgu kulturowym v-śmierć wydaje się być jednak rzeczą w pewnej formie ostateczną, co w połączeniu ze swoistą jednorodnością postaci nakazywało by przypuszczać, że Sophie Suzanne von Hippogriff nie będzie sobie sama organizowała pogrzebu, lub choćby sama, jak zakładam zza grobu, broniła jego idei.
KvL: Ksiądz Żmigrodzki na pogrzebie powiedział, cytuję: „Nie będę się zbytnio rozwodził, chciałbym przypomnieć tylko o tym, że śmierć to nie koniec.”
M2: Natomiast na usta ciśnie mi się pytanie, kim w zasadzie jest Sophie von Hippogriff. Z odmętów pamięci wysnuwa się obraz osoby, której kobiecość była kilkukrotnie poddawana na forum publicznym w wątpliwość, co przy wyskoczeniu Leszka Ebe-Grunera na pozycję Mecenasa w charakterze zająca z kapelusza, nakazuje przypuszczać, że zgodnie ze słowami księdza, nastąpiła nie tyle śmierć, co reinkarnacja. Ale to taka wolna myśl na temat.
KvL: Heinz-Werner nie będzie zachwycony Twoją wypowiedzią. Niezależnie od tego, kto jest czyim klonem – i czy w ogóle jest – fakt, że Sophie wciąż ma uprawnienia administratora na forum. Ani Mecenas, ani Wicemecenas jeszcze się ich nie dorobili.
M2: Pewnie nie będzie zachwycony, pytanie czy być musi. W zasadzie kiedyś w Dreamlandzie (a nawet na łamach SAZ-a) reklamowałem odwrotny zabieg korekcji płci, tj. penektomię. Co ciekawe, okazuje się, że najpopularniejsze frazy, doprowadzające internautów do Scholandera to właśnie „penektomia” i „saz zeitung”. Ad rem: czuję, że w ogóle dzisiejsze mikronacje odgrywają się niezwykle szybko. Nawet, bagatela, cztery lata temu, decyzja o własnej śmierci w „cywilizowanym mikroświecie” to nie był wcale taki popularny zabieg. Być może Sophie świadomie zrezygnowała z dosztukowania przyrodzenia na rzecz pogrzebu, aby właśnie zainteresować (w sposób nieco niezdrowy) mikronautów projektem Mecenatu Xorphii.
KvL: To raczej nie kwestia współczesnego mikroświata. Przypomniała mi się pewna piramida, ufundowana przez rodzinę jednego sarmackiego księcia-seniora po jego v-śmierci. Piramida była najdroższym budynkiem w systemie Syriusz. I po jej zbudowaniu osoba, której poświęcono ten budynek, z radości aż wróciła do zabawy. A swoją drogą, to w wywiadzie z WAND-TASS, pewien Sarmata określił ten trend v-śmierci jako pisanie „Janek Krasicki padł” zamiast „odchodzę z wirtuala”. Przy czym pamiętajmy, że w ogóle zrywanie z mikroświatem nie jest łatwe. Sophie wydaje się więc usprawiedliwiona zaglądaniem na forum Leocji zza v-grobu. A co dalej, to się zobaczy.
M2: Faktycznie, przypomniało mi się nawet, że na cześć tejże osoby, w moim rodzinnym Rodo powstało osiedle księcia Pyramidy y de Musztardowo, deweloper ponastawiał tam niezwykle drogich apartamentów, ze ścianami, które nie trzymają pionu. Ktoś w ogóle napisał kiedyś na forum sarmackim, że najlepiej z mikronacji odchodzi się po angielsku, bez bycia opłakanym. Robienie z tego swoistej pokazówki budzi jednak pewien absmak.
KvL: Piramida w Rapie, apartamenty z Rodo – i tak się toczy to mikrożyćko. I potwierdzam, angielskie odejścia i pojawienia się są najlepsze. Nie ze względu na absmak, a bardziej to, że jeśli głośno deklarujesz, że zabierasz sobie przyjemność, to bardziej intensywnie myślisz o tym jako o przyjemności, którą Ci zabierają. A jeśli dozujesz sobie przeżycia i skupiasz się krok po kroku na czymś innym, to po pewnym czasie odkrywasz: jak ja dawno nie byłam w Sarmacji czy Leocji. Poza tym głośne odchodzenie skłania inne osoby do głośnego upominania się o Twój powrót, co też nie zawsze jest dla Ciebie korzystne.
M2: Niektórzy w ogóle czerpią przyjemność z takiego zawodzenia pod płotem. Był taki film o gościu, który specjalnie udał swój pogrzeb, żeby sprawdzić kto przyjdzie, a przyszła tylko jego własna matka.
KvL: Mój eks z nieistniejącego reala kiedyś poustawiał sobie błędne daty urodzin na portalach społecznościowych i prowadził w Excelu listę życzeń, które dostał właściwego dnia razem z komentarzami typu: „SMS zagraniczny, kolega musiał sporo kasy wydać, tym bardziej miłe”. Albo przy mamie: „trochę zirytowanym tonem składała te życzenia, pytała jeszcze, czy będę chciał jakieś ciasto, takim głosem jakby się jej nie chciało piec”. Więc bywa i tak.
M2: Nie uznaję jakiegokolwiek obchodzenia urodzin wirtualnie, w formie życzeniowej i to od paru ładnych lat. Dlatego na ostatnie urodziny życzenia złożyła mi najbliższa rodzina, była dziewczyna i Helwetyk Romański. Serio. Ale to dłuższa historia, nie mająca związku z Sophią.
[MIKROŚWIAT] Trzeci Rajd Lwa i Jednorożca nadchodzi
KvL: Uczciwie mówię, że co do zasady, nie biorę udziału w rajdach, bo po prostu nie lubię przegrywać. No i też dlatego, że dawno minęły czasy, gdy byłam w stanie wstać o piątej rano dla ulubionej gry. To se ne vrati. Ale z wytęsknieniem czekam na start niemieckiego Cesarza, Augusta von Hohenzollerna, który ostatnim razem pokazał, że umie wywijać koła, i to po kilka razy. W ogóle miło byłoby zobaczyć więcej osób z Cesarstwa Niemieckiego w naszych stronach mikroświata. Ot tak, zapoznawczo. Jakby ktoś nie wiedział, gdzie się zgłaszać do rajdów, to jestem przekonana, że prosta wiadomość do Heinza-Wernera Grünera naprawi temat.
M2: Nie śledzę na bieżąco RMAWu. Dzięki skoordynowanej akcji promocyjnej Heinza-Wernera Grünera wiem, że jakieś mistrzostwa się odbywają, ale jeżeli chodzi o wirtualny motosport, to można powiedzieć, że jestem jaroszem. Natomiast interesuje mnie postać Augusta von Hohenzollerna, bo nie wiem czy chodzi o właśnie *tego* Augusta von Hohenzollerna, będącego Cesarzem *tych* Niemiec.
KvL: To byłaby nekromancja wyższego poziomu niż u Potockiego.
M2: Zawsze obstawiałem, przynajmniej w toku moich badań nad ewenementem Leszka van der Fryssau, że August von Hohenzollern jest wytworem jego własnej twórczości. Jak natomiast wiadomo, konto Leszka w Dreamlandzie oczekuje na nowego posiadacza, więc może jego ostatni posiadacz przesiadł się na starszy model…
KvL: August von Hohenzollern jest na tyle autentyczną i znaną postacią historyczną, że w zasadzie może to być przypadek. Na żadnym forum Leszek van der Fryssau i Cesarz Niemiecki nie mają chyba kont jednocześnie, co utrudnia sprawdzenie tematu.
M2: Tak, zdecydowanie wymagałoby to dłuższego śledztwa, tak niemniej, z tego co pamiętam biografię Leszka, August von Hohenzollern może być jednym z jego wielu ojców (czy on sam się do tego ojcostwa przyznaje – nie wiem).
KvL: Ja pamiętam jak przez mgłę, że kiedyś była jakaś awantura o Niemcy, bo byli tam naziści. Ktoś chyba utworzył III Rzeszę Niemiecką i chciał nawiązać stosunki z Królestwem Dreamlandu, ale na forum zjechali ich za wykorzystywanie wizerunku nazistów. Ktoś mi potem powiedział, że tam w zasadzie były tylko klony innych ludzi z mikroświata, którzy specjalnie trollowali pod innymi personaliami. Te Niemcy wyglądają jednak dość solidnie. BTW, zauważyłeś, że przeszliśmy dopiero do drugiego newsa i znowu zaczynamy rozprawiać o potencjalnym kloningu? Co ten Potocki z nami zrobił?
M2: III Rzesza obiła mi się o uszy, zwłaszcza w postach późnego Angusa Kaufmana, który jeździł z kamerami, żeby filmować tam pewną kreaturę.
KvL: Angus, nie, nie, nie, tutaj nie mówimy o Angusie, nie, nie, nie…
M2: No dobrze, odbiegliśmy od tematu RMAWu, ale trzeba omówić kolejny news.
[LEOCJA] Epidemia realiozy
KvL: Palatynat znowu wpadł w epidemię realiozy. Wśród ofiar jest m.in. Helwetyk Romański, do którego redakcja i Garamond próbują się dobić od prawie miesiąca po wywiad z okazji dwulecia Leocji. Garamond nieustannie wietrzy w pomieszczeniu, w którym zaczęliśmy rozmawiać z Namiestnikami. Klimat jak w tym wierszu o ciszy w Tomaszowie. Z kolei Leocki Szpital Kliniczny rozpoczął program RealiozOFF. Zachęcają do metody małych kroków: codziennie jeden post. To jedna wiadomość na Discordzie z dzisiejszym Wordle nie wystarczy?
M2: Kiedyś już pisałem, że cała Leocja kręci się wyłącznie dzięki duo Garamond-Romański, ale nie jest to pierwszy taki przypadek, że Namiestnicy nie mają czasu. W ogóle, ktoś mi dzisiaj napisał, że cały mikroświat jakoś ostatnio mocno zwolnił i nie postuje się tak dużo, więc może istnieje jakiś związek przyczynowo-skutkowy. Może nie powinienem mówić o kręceniu przez Helwetyka i Franklina wyłącznie Leocją, a raczej całym mikroświatem.
KvL: Garamond wciąż jest i działa. Czy Leocja kręci całym mikroświatem? Patrząc pod kątem infrastruktury – trochę tak. Ale pod kątem aktywności? Bialenia czy Sarmacja śmiało kręcą się wokół siebie, to samo RON, Rotria czy Skarland. Mikroświat zwolnił, bo zimą każdy miał czas na postowanie. Teraz ferie, wiosna nadchodzi, słońce coraz częściej świeci za oknem, a do tego tornada, które odcinają prąd – myślę, że to naturalna kolej rzeczy, że do większej aktywności wrócimy dopiero latem, gdy nadejdą wakacje. U mnie na mniejszą aktywność składa się praca przy ekranie oraz niechęć do pisania na forum ze smartfona przy jednoczesnej niechęci do otwierania laptopa. Wiem, śmieszne – ale jest jak jest. W ramach kompromisu testuję tablet z klawiaturą.
[BIALENIA] Konflikty na szczytach władzy
M2: Bialenia przeżywa obecnie odrost pewnej tkanki politycznej. Modlitwy Andrzeja Ordyńskiego d. Swarzewskiego okazały się przynieść życiodajny polityczny deszcz, bo zaraz pod sercem młodej egzekutywy wyrosła senioralna opozycja. Krótko mówiąc, Iwan Pietrow i Ronon Dex posprzeczali się o użycie przez tego pierwszego prezydenckiego veta na projekcie, którego ten nie akceptował, a co do którego głosowanie przegrał. Padło dużo ostrych słów i postronni chowają się przed latającymi wokół talerzami. Czy w mikroświecie dojrzeliśmy do sporów politycznych? Czy takie rozpoczęcie tematu oznacza dla widza jednorazowy spektakl z meltdownem?
KvL: Z tego wszystkiego wyłapałam tylko jednego newsa: Andrzej Płatonowicz Ordyński to Swarzewski?! Jak to możliwe, że tego wcześniej nie zauważyłam? Serio, szok i niedowierzanie.
M2: Ja mam tak jeżeli chodzi o Rotrów, czy innych ROŃczyków, absolutnie nie mam pojęcia kto jest kim. Chciałoby się rzec: “To który jest, kurwa, synem kogo?”
KvL: A daj spokój. Dodajesz kogoś z Rotrii na Gadu-Gadu, a rok później ta osoba zdąży już trzy razy zmienić swoje personalia. Ad meritum newsa, z pobieżnej lektury wynika, że Pietrow odrzucił ustawę, która zmieniała tylko jakiś drobiazg narracyjny. W większej perspektywie wydaje się, że po prostu chce ustabilizować swój autorytet i zapisać się czymś osobliwym w historii Republiki.
M2: Rzeczywiście, z punktu widzenia osoby postronnej jest to totalna głupota i pierdoła, ale potencjalne casus belli jest, więc można zabijać.
KvL: Tyle że zabijanie osoby ze stażem i aktywnością w mikroświecie jest cokolwiek ryzykowne – i dla kraju, i dla wizerunku krwawego caro-prezydenta. Ronon ma jednak dużo lepszych rzeczy do roboty niż klepanie literek w opozycji wobec Prezydenta. Poza tym, logika dyktuje, że jeśli zadania, za które był Ronon odpowiedzialny do tej pory (np. zarządzanie wojskiem) zostaną całkowicie wygaszone lub będą potraktowane po łebkach, publika szybko znajdzie winnego. I nie będzie nim Dex.
M2: To jest fragment, który najmniej mi się w tym temacie podoba, w Dreamlandzie również bardzo często dochodziło do bardzo krwawych sporów politycznych, ale nigdy nie przekroczono granicy, po której biegnie robienie komuś innemu po prostu na złość. Przynajmniej ja nie doświadczyłem.
KvL: Przynajmniej jeden król-senior mógłby się z Tobą nie zgodzić.
M2: Zawsze istnieje pewne ryzyko, gdy mówi się, że czegoś nigdy nie zrobiono w kontekście projektu, który trwa bez kozery dwadzieścia parę lat.
[SARMACJA] Michał V, król Rzeczpospolitej, odwiedzi Księstwo
KvL: W weekend 26-27 lutego monarcha Rzeczpospolitej odwiedzi Sarmację. Program wizyty obejmuje sporo ceremonii, rozmów i bal – dość typowo. To, co jest nietypowe, to fakt, że Michał V prawdopodobnie przybędzie do Grodziska w Śnieżycę Stulecia, przewidzianą już 18 lutego przez BAZTEK. Będzie się działo – to mało powiedziane, jednak trudno powiedzieć, czy suknie i garnitury balowe przeżyją taką pogodę.
A z ciekawostek, to kiedyś spekulowano zakulisowo o tym, czy RON mogłoby wejść w unię z Księstwem, albo chociaż dać się inkorporować. Klimaty dość podobne: jedni i drudzy Sarmaci. Na przeszkodzie stanęła jednak różnica czasowa – w Sarmacji odkrywają kosmos, w RON-ie mamy jednak wciąż karoce, Radziwiłłów i Lubomirskich. Potockich już nie.
M2: Prawie kiedyś zostałem Królem RON-u i uczciwie powiem, że tak w zasadzie, ten proces trwa w Rzeczpospolitej od dawien dawna. Krąg, powiedzmy, sarmacko-rotryjsko-roński, w dużej mierze tworzyły osoby, działające w swoistym kalejdoskopie narracyjnym – do RONu po ślub, do Rotrii – po święcenia kapłańskie, a w Sarmacji – podpisać intercyzę i podupczyć na boku. Ograniczenie tego wszystkiego do jednego forum zdaje się być nieodzowną kwestią czasu.
KvL: To ciekawe, bo ja mam wrażenie, że o ile między Rotrią a RON-em rzeczywiście jest pewna wymiana ludzi – co jest naturalne ze względu na położenie geograficzne obu państw na jednym kontynencie oraz klimat religijny – to raczej w Sarmacji ludzie z obu krajów się dość rzadko odnajdują. Przybywają, tak, ale raczej nie na długo. To dla mnie jednak dwa odrębne klimaty. Ivan von Lichtenstein czy Michał Lubomirski-Lisiewicz to raczej wyjątki – w Sarmacji nie zobaczysz na co dzień Sebastiana von Tauera, kogoś z Orańskich czy Samuela Radziwiłła. Wymiana jest tylko w pewnym stopniu. Natomiast RON z Sarmacją przybliża jedna rzecz: miłość do obrzędów. To dla mnie relatywnie nowy trend, bo kiedyś w Sarmacji spotykano się na czacie, IRC-u czy Discordzie, a teraz mamy całe bale czy ceremonie na forum. I jako Sarmatka pamiętam momenty, gdy dostawaliśmy zaproszenie na ceremonię w jakiejś katedrze czy na zamku, i zawsze ktoś zadał pytanie: a na jakim czacie to, bo nie ma linka? I trzeba było tłumaczyć, że to nie czat, a dział na forum.
M2: Istotnie, zwłaszcza w Sarmacji coraz mniejszą wagę przywiązuje się do różnych okołomikronacyjnych aktywności – np. mocnej publicystyki – choćby takiej jak Kuryer Impertynencki, natomiast bawią się tam głównie ludzie od wirtualnych ślubów, czy wręcz złotych godów, jak miało to miejsce w przypadku Sophie, która zginęła… Właśnie. Sophie zginęła w wypadku samochodowym zaorkiestrowanym przez kogoś innego? W ogóle, a propos tych wszystkich ceremonii, to jest w nich duża doza absurdu. Po opóźnionym przybyciu księdza, który spóźnił się na pogrzeb (masło maślane), daję cytat: „Jako że Ksiądz przybył, a Ksiądz nie wielbłąd też pić musi, to polejemy mu wódki z Cliburga!!! Ks.Mateusz Żmigrodzki pij śmiało! Tu bonusowa piosenka kościelna.” Trochę absurdalna aranżacja, pasuje do jakiegoś spin-offu Wesela Smarzowskiego.
KvL: Właśnie sobie pomyślałam, że alkohol to jeszcze jedna rzecz łącząca Sarmatów z RON-em. I tu, i tu się pija na weselach (i nie tylko) beczki miodu, kukulicy, śliwowicy, i innych.
M2: Pytanie, czy znaleziono złoty środek między sexy upojeniem alkoholowym i creepy wytrzeźwiałką. Mam wrażenie, że jednak duża część Sarmatów ma bardzo romantyczne pojęcie o alkoholu, podobne do tego, jakie mają scenarzyści filmowi polskich komedii o cudownych efektach kurzenia zielska.
KvL: W Sarmacji już w poprzedniej dekadzie mówiono, że mikroświata się nie da trawić na trzeźwo. I to, co do zasady, prawda.
M2: Zdecydowanie najbardziej obiecujące projekty powstają w zaciszu domowym w stanie poważnej nietrzeźwości alkoholowej, pytanie czy to jest właśnie to, z czym mamy tu do czynienia.
KvL: Trudno rywalizować z jednym z najciekawszych projektów prawnych stworzonych po alkoholu.
M2: Chyba dawny Alfred Masakrator dał mi kiedyś do zrozumienia, że nie podobała mu się idea, wedle której dalsza sukcesja królewska Dreamlandu została ustalona za zamkniętymi drzwiami warszawskiego hotelu, przy małym stoliku zastawionym alkoholem.
KvL: Usłyszałam słowo „Alfred” i przypomniałam sobie o Konstytucji Dworu Królewskiego, którą ustanowił. Cytując pewnego innego króla-seniora: „nie wiem, gdzie podłoga, a sufit w tym akcie prawnym”. A co do sukcesji… Niby nie takie rzeczy załatwiało się przy małym stoliku zastawionym alkoholem, ale oczywiście, w państwie, które byłoby zdrowsze demokratycznie, nie byłaby to mile widziana procedura. Pamiętam, że ktoś kiedyś mnie oskarżył, że to właśnie ja stałam za przekazaniem korony Aleksandrowi „przy wódce”. Na szczęście mogę się tego uczciwie wyprzeć. Co nie oznacza jednak, że podobnych rzeczy w Sarmacji, Rotrii czy RON-ie nie robią – w sensie intryg, zakulisowych ustaleń, etc. Tylko że raczej pewnie na trzeźwo i innymi kanałami komunikacji niż real. No, może w Sarmacji nie zawsze.
M2: Do dzisiaj uważam, że była to jedyna słuszna decyzja, jaką można było podjąć. Panowanie Aleksandra jest w pewnym sensie świadectwem tego, że nie każda sensowna decyzja musi być podjęta metodami demokratycznymi. Oczywiście kontrprzykładem mogłaby być decyzja o obraniu Macieja I Królem Dreamlandu, ale w momencie jej podjęcia również zdawała się być jedynym sensownym wyborem.
[DREAMLAND] Nowy Premier, Maciej II
KvL: Maciej II, król-senior, został Premierem Dreamlandu. W swoim expose uczciwie mówi, że nie będzie rewolucji, ale kraj nie zniknie całkowicie z areny międzynarodowej. Rewolucja może jednak nastapić – król-senior zapowiada m.in. wprowadzenie systemu lubienia/nielubienia. To, jak na kraj miary Dreamlandu, jedna z większych rewolucji ostatnich lat – szczególnie biorąc pod uwagę, że w dotychczasowych debatach na temat wprowadzenia takiego systemu publika była przeważnie na „nie”. Argumentowano najczęściej, że lepiej się wysilić i napisać post, niż zachęcać ludzi tylko do bezmyślnego klikania, które może poskutkować brakiem postów. Z drugiej strony, postów już teraz jest – gorzej być nie może.
M2: Ano tak, tak jak obiecywałem, zgodnie z pewną delikatną sugestią, planuję poświęcić temu jeszcze jakąś debatę. Opcji mamy dużo, możemy postawić na system dziękowania za posty, możemy dodać w duchu dreamlandzkim wyłącznie guzik do negatywnego ocenienia posta, wreszcie możemy dodać reakcje. Opcji jest wiele. Na razie jednak na pierwszym planie jest przywrócenie wyświetlania herbów na forum, o czym przekonali się użytkownicy forum, którzy byli tam 20 lutego i bawili się flagami…
KvL: Gdy tylko będzie możliwość dodania flagi mikroświatowej do własnego profilu, nadejdzie moment prawdy – dowiemy się, jak bardzo multi-kulti jest Dreamland w 2022 roku i czy w ogóle są tutaj jacyś Dreamlandczycy. Identyfikujesz się, Macieju, jako Dreamlandczyk?
M2: W zasadzie to mało popularna opinia, ale zawsze byłem tylko Dreamlandczykiem.
KvL: Obstawiam, że jesteś jedynym aktywnym reprezentantem tej narodowości w 2022 roku. Wszyscy pozostali wyginęli po drodze.
M2: A właśnie! Widzisz! Nieprawda! Jest choćby i mój synalek, będący także dzisiaj Ministrem Spraw Wewnętrznych. Od nowa zaludnimy Dreamland przez pączkowanie!
KvL: Rewelacja. Zatem trzymam kciuki.
[AUSTRO-WĘGRY] Debiut Boogie Zeitung
KvL: Isabella Bella Swann wraca po latach z nową inicjatywą: Boogie Zeitung. W pierwszym numerze gazety znajdziemy m.in. teksty o rajdach z perspektywy nowej osoby, opis Wiedeńskiej Opery Narodowej i wywiady z dwiema ciekawymi osobowościami: Sophie Suzanne von Hippogriff oraz Fatimą von Hohenburg-Marcjan-Chojnacką. Dobre do porannej kawy. Lub herbaty, jak kto woli – zwłaszcza, że to ten napój jest wykorzystywany w pogaduszkach.
M2: W ogóle, myślałem ostatnio o tym, że wybitny sukces związany z poszerzeniem składu naszej skromnej redakcji należałoby powtórzyć i zaprosić z zewnątrz redaktora czysto sportowego, jako, że chyba nie leży to w naszych bezpośrednich kompetencjach. Pokusimy się o osobny dział sportowy, relacje, wywiady z trenerami, etc. Co o tym sądzisz?
KvL: Nie wiem, czy moje dojście do redakcji to wybitny sukces, biorąc pod uwagę, jak bardzo mi się ostatnio stępiło pióro, ale jak sukces, to sukces. A sport to w ogóle nie moja broszka. Xperteleven zupełnie mi nie podszedł, a z reprezentacją Trizondalu miałam tyle wspólnego, że przez kilka sezonów trenowano ją na moim koncie. Ale ja zawsze chętnie poredaguję cudze teksty. Zachęcamy do zgłaszania się do redakcji.
[SARMACJA] Filip I Gryf zostaje Kanclerzem
M2: Z Grodziska gołąb pocztowy chciał przynieść nam dobrą nowinę, niestety, został zestrzelony przez system obrony przeciwlotniczej gdzieś nad Scholandią. Nie wiem, wyszedłem z obiegu, jeżeli chodzi o dzieje sarmackie. Natomiast powrót Gryfów na stołki nie jest chyba dla naszego eksperta żadnym zaskoczeniem?
KvL: Ja przestałam być ekspertką ds. Sarmacji jakieś kilka lat temu. Teraz jestem tylko seniorką i wspominam stare dobre czasy w Mikronacyjnym Klubie Seniora im. Jego Cesarskiej Mości Lebencjusza w Nowym Brzegu Wschodnim. A zestrzelenie rzeczywiście mogło nastąpić na terenie Scholandii – nad Awarą.
M2: Generalnie pamiętam, że określiłem kiedyś Filipa I Gryfa mianem mięczaka, nie wiem czy coś się tu zmieniło i w zasadzie dziękuję za tę wypowiedź.
KvL: Rozwój Filipa I Gryfa śledziłam z bardzo daleka, żeby nie powiedzieć: w ogóle. Nie byłam aktywna w mikronacjach na tyle, żeby mieć świadomość, co się dzieje. Z tego, co zaobserwowałam, myślę jednak, że FIG-a jest dobrym liderem. Nie chodzi o dobro w sensie rozdawania ciepła i puchatego, a w sensie charyzmy. Faktycznie ma jakieś pomysły na działanie, umie zebrać wokół siebie ludzi (całą familię – i to nie tak jak Potoccy), a co więcej – już osiągnął szczyt kariery w Sarmacji, gdy został Księciem, nie ma więc ryzyka, że będzie miał niezdrowe i nieprzemyślane parcie na tron. Ogólnie tacy ludzie z reguły w mikronacjach się rozwijają, wykorzystując lata nastoletnie najlepiej jak mogą, a potem w realu zostają przewodniczącymi samorządu studenckiego lub kół naukowych.
M2: Myślę, że ostatnia afera, przez którą, ówcześnie zdawałoby się na dobre, pożegnał się z Sarmacją, mogła go nauczyć paru rzeczy o polityce świata wirtualnego. Mogę się założyć, że albo nie planuje już manipulować głosami (bo nie ma po co), albo zacznie robić to na tyle umiejętnie, by nie zaliczyć kolejnej wpadki. Andrzej Ordyński wspomniał kiedyś, że dziwi go, że Hippogryfowie odpuścili walkę. Na ten moment nie mają już zbytnio z kim walczyć, więc być może rządy Filipa będą miały w sobie pierwiastek pewnego przemyślenia najważniejszych spraw.
[DREAMLAND] Dalej nie wiadomo, czyim klonem jest Detlef Tankwart
KvL: Bez komentarza.
M2: Też nie wiem, ale chyba w Dreamlandzie na dobre przyjęło się wandejskie powitanie: „Czyim klonem jesteście?”
KvL: Widzę inspirację moim ostatnim tekstem w SAZ.
[MIKROŚWIAT] Wszystkie tożsamości panów Potockich
M2: A propos inspiracji, w zasadzie temat na który wszyscy czekają, napisałaś artykuł, jak bardzo popularny – na dzień dzisiejszy nie potrafimy jeszcze stwierdzić. Może ta część bardziej w formie złożenia wniosków i wyjaśnień, co do najświeższej twórczości? Pojawiło się kilka, że tak to ujmę, sugestii i moglibyśmy oszczędzić sobie dalszych errat pod artykułem. Zacznę od siebie, to co przyszło mi na myśl w związku z całą sprawą Potockiego i co, w pewnym sensie, zaanonsował JKM Aleksander – jak myślisz, jaki wielki wpływ miał Potocki na sytuację wokół siebie – czy mamy szansę na zdjęcie całunu ciemności z najbardziej kontrowersyjnego znaczka w historii SZF?
KvL: Wszystkie erraty staram się wprowadzać na bieżąco. Nikt jeszcze do mnie nie przybył z żądzą mordu w oczach, jest to plus. Jestem wdzięczna, że wszyscy rozmówcy chcieli ze mną rozmawiać i podzielili się wiedzą, która sporo rozjaśniła – w szczególności tym, że mowa o braciach Potockich, nie jednym Potockim. Przede wszystkim, ogromnie współczuję Michałowi V i Norbertowi de Catalanowi bałaganu do posprzątania – nie tylko w formie technicznej, ale przede wszystkim moralnego. W Rotrii mają inne problemy – ale z Potockich dość umiejętnie dowcipkują, szkoda, że nie wszystkie memy są dostępne dla niezalogowanych.
Jaki wpływ na sytuację mieli Potoccy? Przez te machlojki z bazami danych i panelami administracyjnymi trudno powiedzieć. Na pewno wygrali kilka głosowań w RON (m.in. elekcję na króla Polski) i też doprowadził do powstania tam problemu omawianego przez Sejmik ledwie kilka dni temu – wyzwania w postaci osób, które nie są aktywne w sensie merytorycznym, ale mają czynne prawo do głosowania. Z tym, że wtedy nie wiedziano jeszcze, że to klony, a nie słupy. Subtelna różnica.
Ty napisałeś, że dopiero właśnie sobie uświadomiłeś, że w sprawie feralnego głosowania w Światowym Związku Filatelistycznym dyskutowałeś z klonami – i z nimi przegrałeś. O ile samo głosowanie można pewnie wznowić i zobaczyć, jak teraz podejdą do niego ludzie, o tyle z pewnością jeszcze wielu ludzi będzie sobie na różnych etapach przypominać, że w jakiś sposób dyskutowali z klonami. To ten element, który jest tutaj najmniej przyjemny – że przychodzisz do mikronacji, aby wymienić się różnymi myślami, a na koniec dnia okazuje się, że w sumie wszystko mówi jedna osoba.
M2: Nie zgodzę się, że całkiem przegrałem, zresztą, ostatnio wskazano na forum Rotrii, że wytknąłem klonom uczestnictwo w klonnacjach, choć miałem tu raczej na myśli ten sarmacko-rotryjsko-roński kalejdoskop, o którym wspominaliśmy wyżej. W pewnym sensie wszyscy przegraliśmy, bo na dobrą sprawę znaczka nie udało się ani zdjąć, ani zupełnie ochronić przed cenzurą. Ale tak w ogóle w podświadomości już od pewnego czasu miałem myśl, że właśnie Potoccy, jak i Catalan(owie?) to są po prostu te same osoby, występujące w wielu krajach pod różnymi nazwiskami. Na pewno było tak w kontekście tego nieszczęsnego ślubu, który z niemałą przyjemnością relacjonowaliśmy wtedy w UNP jako formę wirtualnego ale publicznego autofellatio.
KvL: Norbert de Catalan i Bruno Petrowicz Catalan to z całą pewnością postacie autentyczne.
M2: Bruno para się działalnością klonerską w Santerze, ale to jest już absolutnie inna para kaloszy.
KvL: Zgoda, Santera to już zupełnie inna historia, a nie mając dostępu do panelu administracyjnego, możemy tylko sobie gdybać. Tak a propos tego znaczka, to mnie trochę przerażają kazania w Rotrii. W Wandystanie większość kraju w realu jest prawakami, w mikronacjach bawią się w lewaków. W Rotrii w tych przemówieniach czuć intensywny duch chrześcijaństwa nawołującego do nawrócenia. I nie tego łagodnego, dzisiejszego, ale takiego sprzed dekad, gdzie straszono wężami, lwami i innymi. Trochę to przerażające, że osoby, które w realu nawet nie są księżami, piszą tak mocno wybrzmiewające słowa. Co prawda, taka retoryka ma swój urok, i pewnie będę częściej wracać do czytania przemówień rotryjskich.
M2: Nie wiem, szczerze powiedziawszy, niespecjalnie czytam obrządki i przemówienia rotryjskie, nie mój biznes. Natomiast tego typu konserwatyzm mocno wybrzmiewał we wszystkich wypowiedziach Potockich, co w pierwszej chwili nasunęło mi myśl, że kwestia niewykrycia wszystkich jego klonów przez tak długi czas, podyktowana była jego przydatnością w plewieniu w mikroświecie idei, które przypadają do gustu pewnym grupom, ale zarazem tymże grupom nie wypada otwarcie i w taki sposób o nie walczyć. W skrócie – Potoccy mieli długo stanowisko nadwornych błaznów, rzucanych na komentatorów o innych poglądach politycznych. W pewnym sensie jest to obecnie powodem, dla którego część mikronautów nieufnie patrzy na osoby, które nie próbują zatopić Potockich.
KvL: To dość ciekawe. Nie byłam na bieżąco z działałnością Potockich, więc mi to umknęło. Chciałam powiedzieć, że konserwatyzm jednak jest wpisany w klimat Rotrii z RON, ale w sumie, z drugiej strony, nikt nie broni Rotryjczykom szerzyć chrześcijaństwa przyjaznego tęczy czy Polakom i Litwinom uprawiać tolerancję religijną. To kwestia ideałów, za którymi się opowiada nasze wirtualne „ja” – wprawdzie często wpływają na to poglądy z realnego świata, ale nie zawsze. Są osoby, które nie próbują zatopić Potockich?
M2: Apropos tego chrześcijaństwa przyjaznego tęczy… to nie wiem czy jest na nie obecnie rynek w świecie realnym, co dopiero w mikronacjach, tu przyciągają skrajności. Naziści w Suderlandzie, ruskie onuce w Brodrii. Krwawa krucjata o dusze mikroświata jest zresztą typowym gastonizmem. Co ciekawe, w Santerze pojawiły się sceptyczne głosy, wskazujące raczej na czysto polityczne rozwiązanie sprawy przez wysokie rody hierarchów w najbardziej korzystnym dla nich momencie. Poza tym na liniach telefonicznych cisza, choć na dobrą sprawę nie ma już o co walczyć, z dworku Potockich obiektywnie i w przenośni ostały się tylko zgliszcza. Natomiast pytanie czy Potoccy byli jedynymi? Może tak ostre odcięcie się od nich przez konserwatywną część mirkoświata, ma także uciąć ewentualne rozpalanie stosów, gdy do dyskusji wejdą ultrakonserwatywne wypowiedzi.
KvL: W tym miejscu wypada przytoczyć cytat z sarmackiego Golden Quotes.
M2: Myślę, że jeden z lepszych tamtejszych cytatów, VAT zawsze był wygadany, „widać, że mu płacą w realu za pierdolenie wokół jednego tematu (czyt. jest prawnikiem)”.
Dodaj pierwszy komentarz